Skip to main content

Ostrzeżenie przed ryzykiem: Kontrakty CFD są złożonymi instrumentami i wiążą się z wysokim ryzykiem szybkiej straty pieniędzy z powodu dźwigni finansowej (mnożnika). 74.91% rachunków inwestorów detalicznych traci pieniądze podczas handlu kontraktami CFD u tego dostawcy. Zastanów się, czy rozumiesz, jak działają kontrakty CFD i czy możesz sobie pozwolić na znaczne ryzyko straty pieniędzy. Kliknij tutaj, aby przeczytać nasze pełne Ostrzeżenie o ryzyku.

74.91% rachunków inwestorów detalicznych traci pieniądze podczas handlu kontraktami CFD u tego dostawcy.

china-tech-boom

Presja regulacyjna stwarza możliwości w chińskim sektorze technologii

Fri, 01/21/2022 - 15:26

W następstwie pojawienia się koronawirusa akcje światowych spółek technologicznych przeżywały bezprecedensowy boom. Był on naprawdę spektakularny, a spółki w ciągu zaledwie kilku miesięcy osiągnęły dziesięcioletnie zyski. Był jednak jeden godny uwagi wyjątek: Chiny. 

Było to szczególnie zaskakujące, biorąc pod uwagę niegdyś szybkie tempo wzrostu największej gospodarki Azji i jej obecną pozycję w cyklu rozwoju. Nie dość, że chińscy giganci technologiczni, Alibaba, Baidu i Tencent, nie dorównali swoim amerykańskim odpowiednikom, spółkom Alphabet, Amazon i Facebook, to jeszcze ceny ich akcji spadły średnio o 40–50%. Choć wszystko to może się wydawać szokujące, tak naprawdę ma całkowicie zrozumiałe wytłumaczenie.

Tak więc, czy jest to koniec drogi dla chińskich akcji, czy też patrzymy na życiową okazję do kupna? Bez kryształowej kuli nie da się z całą pewnością stwierdzić, w którym kierunku zmierzają ceny. Możemy jednak przyjrzeć się przyczynom ostatnich spadków i ocenić perspektywy chińskiej branży technologicznej na przyszłość.

Jak więc to wszystko wygląda?

Nie jest tajemnicą, że chińskie władze już od jakiegoś czasu nieufnie podchodzą do firm Big Tech. Tak się złożyło, że nadejście koronawirusa zbiegło się w czasie z ostatecznym rozprawieniem się regulatorów z tym niegdyś swobodnie działającym sektorem. Największy gniew spadł na prezesa Alibaby, Jacka Ma, co doprowadziło do anulowania IPO Ant Financial i nałożenia na giganta e-handlu kary 2,8 mld dolarów za naruszenie przepisów antymonopolowych. Doprowadziło to do spadku kursu akcji Alibaby o blisko 70% i zapoczątkowało reakcję łańcuchową wśród chińskich spółek technologicznych, a wraz z nią trend spadkowy, którego końca wciąż nie widać.

W rzeczywistości jednak od dawna wiadomo było, że ten dzień nadejdzie. KPCh stopniowo podejmowała działania legislacyjne w celu powstrzymania największych posiadaczy danych, począwszy od ustawy o bezpieczeństwie cybernetycznym (uchwalonej w 2017 r.). Po niej nastąpiła ustawa o bezpieczeństwie danych (uchwalona w 2021 r.), ostatecznie uzupełniona ustawą o ochronie danych osobowych (również uchwaloną w 2021 r.). Teraz, gdy rząd ma swoje ochronne ramy prawne, może to po prostu oznaczać koniec represji. Zakładając, że wszyscy grają w kotka i myszkę z regulatorami, większość szkód może być już wyceniona w akcjach spółek Alibaba, Baidu i Tencent.

Ale dlaczego?

Przyczyna ofensywy regulacyjnej KPCh jest w gruncie rzeczy dość prosta. Dane zostały okrzyknięte nowym złotem i nikt nie zdaje sobie z tego sprawy bardziej niż rząd chiński, który niedawno umieścił je na liście „środków produkcji” na równi z tradycyjnymi środkami socjalistycznej polityki gospodarczej: ziemią, pracą, kapitałem i technologią.

W świetle tego zrozumiałe jest, że władze nie były szczególnie zadowolone z notowania największych posiadaczy danych na giełdach w USA, gdzie mogą być zobowiązani do dzielenia się cennymi bajtami z lokalnymi organami regulacyjnymi. Nie jest przypadkiem, że w ciągu ostatnich kilku lat na giełdach w Hongkongu pojawiło się mnóstwo drugich notowań chińskiej elity technologicznej. Chiński rząd już od jakiegoś czasu zachęca firmy do migracji na giełdy znajdujące się w jego strefie wpływów, ponieważ dąży do zbudowania własnej odpowiedzi na Nasdaq — Star Market, z siedzibą w Szanghaju.

To wyjaśnia, dlaczego spółka Didi (która nie ma jeszcze podwójnego notowania) tak mocno ucierpiała po IPO, kiedy władze usunęły jej aplikacje z krajowych sklepów z powodu podejrzeń o naruszanie integralności danych. Jako że Alibaba, Tencent i Baidu są już notowane na giełdzie Hang Seng, mogą być na dobrej drodze do odzyskania zaufania chińskich regulatorów, a wraz z nim części utraconej wartości.

Kiedy to wszystko się skończy?

Prawda jest taka, że nikt nie wie tego na pewno. Choć wygląda na to, że na końcu tunelu widać światełko w kwestii regulacji prawnych, to obecny klimat makroekonomiczny sprawia, że trudno jest dokładnie określić, kiedy nastąpi powrót wzrostu. Oprócz lokalnego kryzysu na rynku nieruchomości, wysoka inflacja na świecie zbiera swoje żniwo również wśród głównych eksporterów kraju. O ile dla spółki Alibaba może to być nieustający problem, o tyle Tencent i Baidu mogą zaliczać się do szczęściarzy, na których działalność nie wpływają znacząco rosnące ceny surowców.

Pomijając jednak ten stosunkowo niewielki problem, z pewnością jest wiele pozytywnych czynników dla całego chińskiego sektora technologicznego. Po pierwsze, po tak ciężkim okresie nie ma już zbyt wiele miejsca na spadek, biorąc pod uwagę ich niemal pewną przyszłość jako jednych z największych firm w Chinach. W tym momencie Alibaba traci 58%, a Baidu i Tencent radzą sobie niewiele lepiej, tracąc odpowiednio 32% i 39%. W połączeniu z faktem, że wszystkie są w jakiś sposób obecne w szybko rozwijających się krajach Azji Południowo-Wschodniej, daje im to wszelkie szanse na osiągnięcie kapitalizacji rynkowej ich amerykańskich odpowiedników, spółek Amazon, Alphabet i Facebook, w ciągu najbliższych dziesięciu lat, co czyni obecne ceny absolutnym hitem!

Czy jest sposób na zabawę z Wielkim Tygrysem?

Próba handlu na rynku jest zawsze ryzykowna, a jest to szczególnie prawdziwe, jeśli chodzi o Chiny. Jest zbyt wiele zmiennych, politycznych i innych, aby obstawiać krótkoterminowe zakłady na poszczególne akcje. Jeśli chodzi o mnożnik, nawet o nim nie myśl! Pomijając to wszystko, każdy poważny inwestor powinien mieć przynajmniej część swojego portfela zainwestowaną w azjatycką potęgę.

Podczas gdy krótkoterminowe ryzyko jest bardzo realne (i całkowicie nieprzewidywalne), trudno wyobrazić sobie scenariusz, w którym chińscy giganci technologiczni nie zdołają wielokrotnie rozwinąć swoich firm w nadchodzącej dekadzie. W związku z tym, jakaś forma mierzonej, długoterminowej inwestycji bez mnożnika (nie da się tego wystarczająco podkreślić) w te instrumenty powinna być przynajmniej na radarze nawet najbardziej nieskłonnych do ryzyka inwestorów, zwłaszcza przy tych wycenach.

Za pomocą Libertex Invest można nabyć pojedyncze akcje spółek takich, jak Alibaba, Tencent i Baidu — lub szerszy koszyk chińskich firm technologicznych za pośrednictwem funduszu iShares China Large-Cap ETF, a wszystko to za naciśnięciem jednego przycisku. Co najlepsze, Libertex nie pobiera żadnych prowizji od inwestycji dokonywanych za pośrednictwem Libertex Invest, co znaczy, że więcej z potencjalnego zysku zostaje w Twojej kieszeni. Aby uzyskać więcej informacji lub zarejestrować rachunek, odwiedź stronę http://www.libertex.com/invest

Ograniczenia dotyczące jurysdykcji: rachunek Libertex Invest jest dostępny wyłącznie w krajach EOG.